Zastanawialiście się kiedyś, co jadano na Dolnym Śląsku w XIX wieku? Kiedy snuję się po pałacowej kuchni, pełnej dawnych zapachów i wspomnień, staram się sobie przypomnieć tamte potrawy. Ale najbardziej pamiętam to, jak były podane. Niedawno trafiłam jednak na świetny artykuł Marka Żubryda pt. „XIX-wieczne uciechy podniebienia”. Choć tekst dotyczy Strzegomia, to przecież jest to miasto, które leży niecałe 10 km od Targoszyna, więc zaciekawiło mnie to. I bingo! Bo wiele z opisanych w nim smaków gościło także na naszych pałacowych stołach. Zapraszam Was więc dzisiaj w małą podróż kulinarną.
Jak pisze Marek Żubryd, w XIX wieku kuchnia dolnośląska była prosta, ale za to sycąca i bogata w smak. Jej podstawą były ziemniaki, a właściwie chyba powinnam powiedzieć bardziej od niemieckiego – kartofle. Drugi filar to różne mięsa i ryby.
Kartofle podawano często jako samodzielne danie, któremu towarzyszyły dodatki, na przykład śledzie, masło lub sałatki – z ogórków lub warzywną.
Na bardziej wykwintnych stołach nie brakowało ryb. Karpie, szczupaki, węgorze, minogi z Łaby – podawane m.in. w sosie beszamelowym lub polskim (ale nie pamiętam, co to był za sos). Serwowano również dziczyznę: dziki, sarny, zające i kuropatwy.
Do dziś pamiętam, jak zapach przypraw, pieczystego mięsa i leśnych ziół unosił się po całym pałacu i dawał znać, że dziś jadło będzie wyjątkowe.
W karczmach jadło się także takie dania, jak flaki, głowiznę, peklowane płucka, kaszankę czy kiełbasę. Czy trafiały one na pałacowe stoły? Niekoniecznie. Ale już nasi kucharze i służba często wcinali kiełbasę czy kaszankę ze świeżym pieczywem. Pamiętam, że bardzo lubiana przez służbę była kiełbasa regionalna z Jawora (niem. Jauer’sche Bratwurst), o której wspomina autor artykułu. A na popitkę chłodne piwo Piast.
A skoro o trunkach mowa, to na pałacowych salonach raczej gościły wina: tokaj, mozelskie, porto, madery, a czasem coś bardziej wyszukanego.
Deserów też było wiele do wyboru. Jak pisze Marek Żubryd, wśród ciast najczęstsze były ciasto z kruszonką (niem. Streuselkuche), babka (niem. Napfkuche) i wiedeńskie ciasto kawowe (niem. Wiener Kaffeegebäck). Co ciekawe, za deser uważano też wtedy naleśniki. Dzisiaj to po prostu danie na słodko. W XIX wieku można też było, tak jak dzisiaj, zjeść lody (nawet z bitą śmietaną!), torty, ptysie czy słodkie rogaliki.
Do tego mocna kawa – wiedeńska albo mocca, parzona w kunsztownym dzbanku i podawana w porcelanowej filiżance. Ech, co za wspomnienia!
Wszystkie te dania i napitki to nie tylko kulinarne wspomnienia – to także fragment historii kulinarnej Dolnego Śląska, jego ludzi i zwyczajów. Kuchnia łączyła tu klasy, poglądy i tradycje – niemieckie, polskie, czeskie i austriackie. Kto wie, być może niedługo uda nam się odtworzyć chociaż część tamtych potraw i słodkości w naszej targoszyńskiej restauracji?…
Z kulinarnym ukłonem,
𝓜𝓪𝓻𝔂𝓼𝓲𝓮ń𝓴𝓪 𝓝𝓸𝓷-𝓟𝓻𝓸𝓯𝓲𝓽
A jeśli chcecie przeczytać źródłowy artykuł, na którym oparłam te wspominki, gorąco polecam lekturę tekstu Marka Żubryda pt. „XIX-wieczne uciechy podniebienia” dostępnego na stronie:
https://historia-swidnica.pl/xix-wieczne-uciechy-podniebienia