Witajcie, moi drodzy! Moją legendę już znacie, ale mam w Polsce parę koleżanek i kolegów (a nawet psa!), którzy dzisiaj trudnią się podobnym „fachem” 😉 Pozwólcie, że opowiem Wam dzisiaj o tych niesamowitych istotach i ich legendach, które skrywają mury zamków i pałaców w Polsce! Gdzie straszą duchy?
Ach, Zamek Grodziec, to miejsce, gdzie nawet ja – Marysieńka, dobry duch pałacu w Targoszynie – czasem drżę ze strachu! Mieszka tam Czerwony Upiór, duch, który wygląda jak szkielet w zbroi i purpurowej opończy. Chodzi po ruinach i cóż, potrafi przestraszyć niejednego śmiałka. Najbardziej jednak pamiętam historię kasztelana Jana. Podobno, po spotkaniu z Upiornym Rycerzem, Jan stał się aniołem dobroci, rozdając bogactwa biednym. Jego wnuk też dostał swoją lekcję, kiedy z rzeźby dziadka sypnęły się dukaty! Kto by pomyślał, że duchy mogą być nauczycielami etyki!
Biała Dama, duch zamku Grodnie, to żona dawnego kasztelana, która miała rzucić się z murów zamku po stracie męża. Ale niektórzy mówią, że było trochę inaczej. Gdy jej mąż wyruszał na wyprawy wojenne, ona znalazła sobie pocieszyciela. Kasztelan, kiedy się dowiedział, uwięził ją w lochu i zamurował.
Z tym zamkiem wiąże się jeszcze jedna tragiczna historia, do której miała doprowadzić Biała Dama już „za ducha”. Wiele lat później młody syn kasztelana po powrocie z wojny zakochał się w pięknej dziewczynie, którą ujrzał tylko raz na zamku. Gdy zobaczył ją ponownie, poszedł za nią aż do studni na górnym dziedzińcu, do której dziewczyna wskoczyła. I on… wskoczył za nią. Niestety, utopił się. Od tej pory duch młodzieńca wędruje po zamku, zwiedziony przez zdradliwą Białą Damę.
Moi drodzy, przyznam, że ta historia jest smutniejsza niż wieczory, kiedy w Targoszynie zgasną wszystkie świeczki i zostaję sama. Czasami duchy mają swoje sposoby, by nie pozwolić nikomu zapomnieć o swojej tragicznej przeszłości.
W Chojniku z kolei mieszka duch księżniczki Kunegundy, która miała nieco zbyt duże mniemanie o sobie. Wyzwalała swoich adoratorów, każąc im wspinać się po stromych skałach zamku, a jeśli któryś nie sprostał – no cóż, czekał go niemiły los. Ostatecznie jednak pycha została ukarana, a Kunegunda zginęła tragicznie. Teraz straszy na zamku, przypominając, że duma to nie zawsze dobry doradca.
Ach, ta Teofila! Nie sposób jej nie lubić. Jest Białą Damą Zamku Kórnik i wciąż czuwa nad zamkiem, upewniając się, że wszystko jest na swoim miejscu. Ponoć przechadza się po komnatach z latarnią, a każdy, kto ją spotka, może liczyć na chwilę rozmowy o dawnych czasach, choć nie znam przypadku, żeby komuś się to udało. Podziwiam jednak Teofilę za to, że tak mocno troszczy się o swój zamek – całkiem jak ja o Targoszyn!
W zamkach Bobolice i Mirów mieszka para braci, których historia jest bardziej mroczna niż wszystkie inne. Ukryli swój skarb w tajemnym tunelu, który miał łączyć oba zamki. Niestety, ponoć nigdy nie zaznali spokoju, bo skarb pozostaje nieodnaleziony, a ich duchy strzegą tunelu po dziś dzień. Nie radzę tam chodzić nocą, bo chłopcy bywają nieco przewrażliwieni na punkcie intruzów!
Kolejni moi koledzy to duchy rycerzy krzyżackich z zamku w Golubiu-Dobrzyniu. Uwielbiają przemykać po dziedzińcu, strzegąc murów zamku. Jest też tajemnicza dama, która pojawia się w nocy – podobno w poszukiwaniu kogoś, kto zdoła rozwiązać jej zagadkę. Może to ktoś z Was?
W Ogrodzieńcu natomiast straszy czarny pies, który ponoć jest duchem dawnego właściciela zamku, okrutnego człowieka, którego winy nie pozwalają mu zaznać spokoju. Pies pojawia się przy pełni księżyca i krąży wokół ruin, strzegąc swoich tajemnic. Trochę straszne, ale cóż, psy bywają lojalne nawet po śmierci!
Na koniec przenieśmy się do Zamku Krzyżtopór, gdzie duch dawnego właściciela próbował oszukać śmierć, wydając niekończące się uczty. No cóż, nie udało mu się, ale ponoć jego duch wciąż zasiada przy długim stole, czekając na kolejnych gości, którzy dołączą do tej nieskończonej biesiady.
Jak widzicie, moje koleżanki i koledzy – duchy polskich zamków – to prawdziwi strażnicy historii. Choć ich losy są różne, każda z tych opowieści wnosi coś wyjątkowego do atmosfery zamku, który zamieszkują. Dlatego też kiedy przyjedziecie na Dolnego Śląska czy udacie się w jakiś inny zakątek Polski, nie zapomnijcie odwiedzić zamków, aby poczuć tę magię na własnej skórze. A może nawet spotkacie któregoś z moich przyjaciół?
Pamiętajcie, w Targoszynie nie ma straszenia – tutaj dbamy, aby pałac odzyskał dawny blask. A ja jestem dobrym duchem i straszyć to mogę co najwyżej po przebudzeniu, jak dopiero co wstałam z łóżka. Sama wtedy z trudem się rozpoznaję w lustrze! 😉
Wasza 𝓜𝓪𝓻𝔂𝓼𝓲𝓮𝓷́𝓴𝓪 𝓝𝓸𝓷-𝓟𝓻𝓸𝓯𝓲𝓽
PS Czy już czytaliście kolejną część moich przygód? Jeśli nie, to znajdziecie ją TUTAJ.
A tymczasem zapraszam do moich mediów społecznościowych: