Dorota wstała wcześnie rano, czując, jak budzi się w niej narastające podekscytowanie. W nocy prawie nie spała, ciągle myśląc o wizji, którą miała po wypiciu wina. Gotując śniadanie, przypatrywała się Tomkowi, który siedział przy stole, rysując coś na kartce. Narysował beczkę i obok niej małą postać.
– Co to za człowiek, Tomku? – zapytała Dorota, pochylając się nad rysunkiem.
– To pan Łukasz – odpowiedział chłopiec z powagą. – A tu jest wino, które znaleźliście. Ale narysowałem też Marysieńkę, bo ona chyba coś wie o tym winie, prawda?
Dorota uśmiechnęła się:
– Tak, kochanie. Marysieńka wie bardzo dużo o tym winie. I dzisiaj będziemy próbowali dowiedzieć się jeszcze więcej.
Kiedy już odprowadziła Tomka do szkoły, Dorota zadzwoniła do Marii. Znów umówiły się na spotkanie w pałacu, a Łukasz obiecał, że przyprowadzi kogoś, kto może pomóc w dalszym badaniu wina. Dorota była ciekawa, kto to będzie.
***
Kilka godzin później Dorota, Maria i Łukasz stali z powrotem w piwnicach pałacu. Towarzyszył im mężczyzna około pięćdziesiątki, ubrany w ciemny garnitur, ale z wyraźnie widocznymi śladami farby na rękawach.
– To jest pan Witold Orłowski, znawca historii i konserwator zabytków – przedstawił go Łukasz. – Witold ma również sporo wiedzy o dawnych trunkach i metodach ich produkcji.
Mężczyzna spojrzał na beczki z wyraźnym zainteresowaniem. Przeszedł między nimi, badając każdą uważnie, a potem delikatnie poklepał jedną z nich.
– No, no – powiedział. – To, co tutaj macie, to nie jest zwykłe wino. Wino korzenne produkowane w tej okolicy miało specyficzną recepturę, a te beczki wyglądają, jakby były przygotowane na specjalną okazję.
Dorota poczuła, że jej serce bije szybciej:
– Na specjalną okazję? Czy to znaczy, że to wino może mieć jakieś szczególne znaczenie?
Witold skinął głową. – Spójrzcie tutaj – wskazał na symbol wyryty na jednej z beczek. Był to delikatny wzór przypominający pnącze winorośli, ale wpleciony w niego był mały, niemal niewidoczny znak. – To symbol ochrony, stosowany w czasie wielkich niepokojów. Sądzę, że to wino miało za zadanie nie tylko przynosić radość, ale też chronić ludzi, którzy je pili. Coś jak talizman zamknięty w płynie.
Maria spojrzała na Dorotę, a potem na Witolda. – Ale jak to działa? Jak może wino chronić ludzi?
Pan Witold uśmiechnął się tajemniczo. – Cóż, ludzie od wieków wierzyli, że pewne zioła i przyprawy mają moc nie tylko leczniczą, ale też ochronną. Możliwe, że dodano do tego wina coś wyjątkowego – coś, co miało zapewnić ludziom ochronę w trudnych czasach.
Dorota zamyśliła się. Przypomniała sobie wizję, w której widziała obrazki, jak kobiety zbierają winogrona, potem je miażdżą winogrona i sypią do nich przyprawy. Czy to możliwe, że wiedziała o tej mocy i celowo dodawała coś więcej, niż tylko przyprawy? A może to jakieś sekretne, nieznane zioła?
Łukasz zerknął na Witolda:
– Możemy spróbować tego wina jeszcze raz? Może jest coś, czego nie zauważyliśmy?
Witold skinął głową:
– Oczywiście, ale muszę was ostrzec – to wino może mieć efekty, których się nie spodziewacie. Może was zabrać do miejsc, o których nie macie pojęcia.
Dorota wzięła głęboki oddech:
– Myślę, że już jesteśmy gotowi na to ryzyko.
***
Kiedy wino trafiło do filiżanek, Maria zauważyła, że kolor cieczy wydaje się intensywniejszy niż poprzednio, jakby czekało na kogoś, kto w pełni odkryje jego tajemnicę. Pan Witold uniósł filiżankę, a po chwili to samo zrobiły Dorota i Maria. Łukasz zdecydował się na drobną próbę, z wyraźnym zaciekawieniem obserwując resztę.
Dorota zamknęła oczy i poczuła, jak ciepło rozchodzi się po jej ciele. W jednej chwili poczuła zapach winogron, potem aromatyczne przyprawy, a następnie… miała wrażenie, że stoi na wzgórzu, otoczona winnicami. Przed nią pojawiła się Marysieńka, trzymając w dłoniach bukiet kwiatów i patrząc prosto na nią.
– To nie jest tylko wino – usłyszała w myślach głos Marysieńki. – To symbol naszej siły. Pamiętaj, że wino korzenne ma moc jednoczenia. Ale teraz potrzebujemy, żebyś odkryła, co chroniło naszą wspólnotę. Pod ziemią jest więcej, niż się wam wydaje.
Dorota otworzyła oczy i spojrzała na resztę grupy. Wszyscy mieli zaskoczone twarze, jakby i oni doświadczyli czegoś niezwykłego.
– Musimy zejść jeszcze głębiej – powiedziała. – Jest tam coś więcej, coś, co Marysieńka chce, żebyśmy odkryli.
Pan Witold spojrzał na nią z zaciekawieniem:
– Może to być niebezpieczne. Ale jeśli jest tam coś, co łączy historię pałacu z jego mieszkańcami, to warto spróbować.
Maria spojrzała na Łukasza i Dorotę:
– Czeka nas kolejna przygoda. A może nawet coś, co pozwoli nam zrozumieć prawdziwą historię tego miejsca.
Dorota poczuła, jak wypełnia ją determinacja. Wiedziała, że Marysieńka powierza im coś ważnego – i była gotowa odkryć, co dokładnie skrywają podziemia pałacu.
Cdn.