Poranek w Targoszynie był chłodny, a pierwsze opady śniegu pokrywały pałacowy ogród białym puchem. Dorota, jak co tydzień, spędzała poranek z Tomkiem w pałacu, pomagając w drobnych pracach porządkowych i przy okazji rozmawiając o wszystkim, co działo się w ich życiu. Tomek z radością biegał po pałacu, zachwycając się każdym zakamarkiem, który jeszcze nie został dokładnie zbadany.
– Mamo, chodź tu! – zawołał nagle, wpadając do dużego pokoju, w którym stał stary zegar. – Patrz, zegar! Nie było go tutaj wcześniej.
Dorota podeszła do niego, spoglądając na rzeźbiony drewniany zegar stojący w kącie pokoju. Zegar był potężny, z misternie wykonanym mechanizmem, a na tarczy dostrzegała wyraźne ślady czasów, które minęły. Obok stały stosy książek, których poprzednio też tutaj nie widziała, a światło wpadające przez okno rozświetlało zakurzoną powierzchnię.
– Wow, naprawdę piękny. Ale skąd się tutaj wziął? – zapytała, badając zegar.
Dorota ostrożnie przesunęła dłonią po drewnianej powierzchni zegara. Był misternie rzeźbiony – winorośle oplatały tarczę, a wokół znajdowały się drobne, niemal niewidoczne symbole. Nie pamiętała, by wcześniej widziała go w tym miejscu. Było coś niepokojącego w jego nagłym pojawieniu się – jakby pałac sam podsunął jej nową tajemnicę do odkrycia.
Tomek, zaciekawiony, obszedł zegar dookoła.
– Mamo, on się nie rusza – zauważył.
Faktycznie. Wskazówki zatrzymały się na godzinie 11:45. Zegar był martwy, jakby zamrożony w czasie.
– Może po prostu jest zepsuty? – zastanowiła się Dorota, ale coś podpowiadało jej, że to nie jest zwykła awaria.
Przesunęła palcem po tarczy i poczuła, jak coś zadrżało pod jej dotykiem. Powietrze wokół lekko zafalowało, a w pokoju rozszedł się znajomy zapach lawendy.
Tomek był pierwszy, który zauważył jej obecność.
– Babcia Marysieńka! – zawołał z radością.
Duch stał tuż przy nich, wpatrując się w zegar z delikatnym uśmiechem.
– Wiedziałam, że go znajdziecie – powiedziała.
Dorota spojrzała na nią uważnie. – Skąd się tu wziął?
– Nie pojawił się bez powodu – odpowiedziała Marysieńka. – Ten zegar od zawsze należał do pałacu, ale przez lata był ukryty. A teraz nadszedł czas, byście odkryli jego sekret.
– Sekret? – powtórzył Tomek, a jego oczy zabłysły z ekscytacji. – Czyli taką jakby tajemnicę?
Marysieńka uśmiechnęła się do niego, pochyliła się nad zegarem i musnęła jego powierzchnię dłonią.
– To nie był zwykły zegar. Był częścią systemu, który pozwalał rodzinie von Richthofenów przekazywać ukryte wiadomości. Każda godzina miała swoje znaczenie. Nie tylko w czasach wojen, ale też pomiędzy nimi służył do chronienia tajnych informacji. Ale teraz jest martwy, ponieważ brakuje mu serca.
Dorota zmarszczyła brwi. – Serca?
Marysieńka uniosła brew i spojrzała na nią z figlarnym uśmiechem. – Klucza, który go uruchomi.
Dorota tego wieczoru długo nie mogła zasnąć. W głowie wciąż miała obraz nieruchomego zegara i słowa Marysieńki. Klucz. Wiadomości. Wojna.
Siedząc przy biurku w swoim domu, przeglądała notatki i stare dokumenty, które przez lata zbierała o historii pałacu. W pewnym momencie jej wzrok padł na pożółkły list, który znalazła kiedyś w jednej ze skrzyń w piwnicy:
Zegar jest kluczem do dawnych zdarzeń,
Czas naszym strażnikiem i władcą marzeń.
Kto rytm jego pozna, kto go zrozumie,
Ten prawdę odnajdzie w przeszłości szumie.
Dorota podniosła wzrok. „To musi mieć związek z tym zegarem” – pomyślała. Nazajutrz opowiedziała o wszystkim Marii i Łukaszowi.
– Jeśli Marysieńka twierdzi, że brakuje klucza, to może on gdzieś tu jest – powiedziała Maria.
– A skoro list sugeruje, że zegar coś ukrywał, to możliwe, że w pobliżu są jakieś wskazówki – dodał Łukasz.
Dorota pokiwała głową. – Jeśli chcemy go naprawić, musimy znaleźć mechanizm.
Maria przypomniała sobie, że w jednej z piwnic znajdowała się stara metalowa skrzynia, której nigdy nie otwierali, bo była strasznie brudna, zakurzona i stała na końcu bardzo zagraconego kąta.
– Może tam znajdziemy coś, co pomoże nam z zegarem?
Piwnica była zimna i pachniała wilgocią. W powietrzu unosił się zapach starego drewna i kurzu. Przez chwilę szukali wśród zapomnianych skrzyń i narzędzi, bo nie pamiętali, gdzie dokładnie widzieli skrzynię, aż Tomek triumfalnie wskazał na coś w kącie.
– Jest!
Ciężka, zdobiona skrzynia z symbolem przypominającym liście winorośli – dokładnie takim samym, jak na zegarze – stała ukazała się ich oczom. Dorota ostrożnie otworzyła wieko. W środku znajdował się metalowy mechanizm i niewielki, ozdobny klucz.
– To musi być to! – powiedziała z podekscytowaniem.
Po powrocie do pokoju Dorota ostrożnie umieściła mechanizm w zegarze i wsunęła klucz na właściwe miejsce. Na chwilę zapadła cisza. A potem… Usłyszeli ciche kliknięcie.
Zegar drgnął, a wskazówki zaczęły się poruszać. Wkrótce ustawiły się na północy i wtedy wydarzyło się coś niespodziewanego. W drewnianej obudowie zegara otworzyła się mała, ukryta szufladka.
W środku znajdowała się koperta…
Dorota sięgnęła po kopertę, ostrożnie wyjęła z niej dokument i rozłożyła go na stole. Był to list napisany po niemiecku, z odręcznym podpisem barona Manfreda von Richthofena.
„Czas nas dogania, ale nie wszystko może zostać odkryte. Jeśli ktoś to czyta, oznacza to, że prawda jest bliżej, niż mogłem się spodziewać. Niech ten zegar poprowadzi cię do odpowiedzi.”
Maria wstrzymała oddech. – Myślicie, że on coś ukrył?
– Jestem tego pewna – odpowiedziała Dorota. – To dopiero początek.
Marysieńka, która przez cały czas cicho obserwowała sytuację, spojrzała na nich z dumą.
– Historia pałacu jeszcze się nie skończyła – odezwała się, ku zaskoczeniu wszystkich, którzy nie mieli pojęcia, że są obserwowani. – A wy macie do odkrycia kolejną część układanki.
Tego wieczoru, siedząc w swoim salonie, Dorota patrzyła na odzyskany list i myślała o działającym już zegarze. Wiedziała, że to, co znaleźli, to zaledwie początek większej tajemnicy.
Tomek, który zasypiał na kanapie obok, wymamrotał przez sen: – Mamo, zegary nie kłamią, prawda?
Dorota uśmiechnęła się i przeczesała palcami jego włosy. – Nie, synku – szepnęła. – Nawet czasem mówią więcej, niż myślimy.
Zegar cicho tykał, odmierzając kolejne chwile w pałacu, który wciąż miał wiele do powiedzenia…
Cdn.