Halo, halo! Tu Marysieńka w pałacowym gaju… Nadaję audycję prosto z targoszyńskiego raju… Proszę uważać – możliwe nagłe wybuchy śmiechu, wzruszenia i… poprawy nastroju. Bo dziś pogadamy o tym, jak krajobraz wpływa na emocje. I nie, nie chodzi o widok nieposprzątanej kuchni czy kolejki w urzędzie – to akurat potrafi pogorszyć nastrój w sekundę! Mówię o trawie, drzewach, śpiewie ptaków i o tym, dlaczego po spacerze wśród zieleni człowiek nagle czuje, że nie wszystko jest stracone.
Zacznijmy od trudnych słów – psychologia środowiskowa. To nie znaczy, że ktoś się załamał na widok kolorów ścian w remizie. To dziedzina nauki, która bada, jak otoczenie wpływa na nasze zdrowie psychiczne. I – spoiler! – natura wygrywa z betonem w każdej rundzie.
W latach 80. pewien pan o nazwisku Ulrich (tak, jak bohater sagi fantasy, ale ten był prawdziwy i nosił okulary) zauważył, że pacjenci w szpitalu szybciej wracają do zdrowia, jeśli przez okno widzą drzewa, a nie ceglaną ścianę. Od tego czasu zaczęto badać zieleń jakby to była nowa superżywność – i okazało się, że działa.
Tu już wchodzą do gry bardziej znajome nazwiska – Rachel i Stephen Kaplan, czyli para naukowców, która udowodniła, że patrzenie na zieleń przywraca uwagę, uspokaja mózg i daje wytchnienie od natłoku bodźców. Czyli jeśli ktoś mówi Ci: „idź popatrz na drzewa”, to nie znaczy, że nie wie, co powiedzieć. Może właśnie udziela Ci naukowej rady!
Co konkretnie robi z nami natura?
No bo spójrzmy prawdzie w oczy – park w Targoszynie to nie jest zwykła zieleń. To żywa apteka, tylko zamiast farmaceuty – ja. Duch pałacu z wiekowym stażem, który widział więcej łez niż niejeden psycholog, i więcej uśmiechów niż przeciętna komedia romantyczna.
Wierzcie mi – człowiek nie potrzebuje drogich terapii, jeśli może sobie posiedzieć na ławce wśród tego wszystkiego i pogadać z drzewem (a nawet jak nie gada, to drzewo i tak wie).
Nie zmyślam! W niektórych krajach lekarze naprawdę wypisują recepty na… kontakt z naturą. W Japonii nazywają to shinrin-yoku, czyli kąpiel leśna. W Wielkiej Brytanii, Norwegii i Kanadzie też można dostać skierowanie na spacery wśród drzew. I wiecie co? To działa.
Bo nie ma nic lepszego niż przejść się bez celu, popatrzeć na liście i usłyszeć ptaka, który krzyczy na cały las, że życie jest piękne. Albo przynajmniej – znośne.
Nie każdy krajobraz to balsam dla duszy. Psychologowie mówią też o „krajobrazach stresogennych” – chaosie urbanistycznym, betonie, hałasie, braku zieleni. Miejsca, które atakują zmysły i nie dają przestrzeni na oddech.
Takie otoczenie może sprzyjać lękom, depresji, a nawet agresji. Dlatego tak ważne jest, by dbać o zieleń – każdą. O park, o platan, o trawnik pod szkołą, a nawet o krzaki na przystanku (choć te czasem też bywają dzikie). Bo zieleń to nie luksus – to potrzeba psychiczna.
Jak krajobraz wpływa na emocje? Ano tak, że po 10 minutach wśród drzew chce Ci się znowu żyć, po 20 przestajesz krzyczeć na domowników, a po 30… może i nawet się uśmiechasz. Nie do drzewa – do siebie.
Więc jeśli dziś czujesz się trochę jak jesienny liść – przywiędły i zagubiony – przyjdź do naszego parku. Siądź pod jodłą. Posłuchaj dębów. I nie zdziw się, jeśli Twoje serce też zacznie szumieć spokojem.
Wasza
𝓜𝓪𝓻𝔂𝓼𝓲𝓮ń𝓴𝓪 𝓝𝓸𝓷-𝓟𝓻𝓸𝓯𝓲𝓽