Moi kochani, dziś zapraszam Was do rozważań nie tylko romantycznych, ale i praktycznych. Bo oto stajemy przed pytaniem, które jeszcze kilka lat temu brzmiałoby jak żart: czy pałac może być zero waste? Czy można prowadzić zabytkową rezydencję – z całą jej historią, skomplikowaną konstrukcją i wymaganiami konserwatorskimi – w sposób przyjazny dla planety?
Nie będę trzymać Was w niepewności. Odpowiedź brzmi: można. A nawet trzeba.
Idea zero waste to nie tylko rezygnacja z plastikowych słomek i segregacja śmieci. To sposób myślenia, który zakłada minimalizowanie odpadów na każdym etapie działalności – od planowania remontu, przez codzienne działania, aż po organizację wydarzeń. To także troska o zasoby – ludzkie, materialne i naturalne.
W przypadku zabytków może się to wydawać trudne. Ale jak powiedziała pewna mądra dusza (czyli ja) – „niemożliwe” to po prostu takie „możliwe”, które jeszcze nie przeszło renowacji.
Trwałość i konserwacja w duchu zero waste w zabytkach – o ekologii i odzysku
To, co najważniejsze – to myślenie o zabytku jako zasobie. Wbrew pozorom, konserwacja i zero waste w zabytkach mają ze sobą wiele wspólnego. W obu przypadkach chodzi o to, by nie marnować. Nie wyrzucać tego, co może służyć kolejnym pokoleniom.
Zabytki są wymagające. Nie wszystko można w nich przekształcić, bo każda dachówka, belka i okno mają wartość historyczną. Ale to wcale nie oznacza, że zero waste w zabytkach jest niemożliwe. Wręcz przeciwnie – wielokrotne użycie, naprawa i zachowanie starych elementów to przecież istota tej idei.
Zamiast wyrzucać stare cegły – zachowujemy je. Nie wymieniamy stuletnich drzwi – odnawiamy je. Zamiast budować od nowa – dajemy nowe życie temu, co już istnieje.
W Targoszynie dobrze wiemy, jak wygląda to w praktyce. Zanim wywieziemy gruz po remoncie, zastanawiamy się, czy nie da się go wykorzystać do utwardzenia ścieżki. Deski z rozbiórki często znajdują drugie życie jako elementy małej architektury. A pojemniki po materiałach budowlanych bywają świetnymi donicami, chociaż raczej nie przy pałacu, bo konserwator zabytków do spółki z konserwatorem przyrody by nas zjedli…
W pałacowym parku łatwo o zachwyt – ale trudniej o odpowiedzialność. Stare drzewa, takie jak nasz Platan Miłości, wymagają troski. Ale pielęgnacja nie musi oznaczać chemii i ingerencji.
Fundacja Marysieńka stawia na naturalne metody: ściółkowanie, kompostowanie i ręczne usuwanie chwastów. W parku nie stosujemy syntetycznych nawozów ani środków chwastobójczych. Dajemy przestrzeń także dzikim roślinom i zapylaczom.
Ale to nie wszystko. W ramach prac ogrodniczych odzyskujemy stare paliki, nie marnujemy resztek zielonych, a liście zamiast wywozić – zostawiamy jako schronienie dla owadów. Bo każda pszczoła, biedronka i ryjkowiec mają u nas miejsce. Im też należy się ich własny „pałac”.
Organizując pikniki, warsztaty czy koncerty w Targoszynie, staramy się myśleć nie tylko o tym, co będzie na scenie czy w koszyku z ciastem, ale też o tym, co dzieje się z… talerzykiem po serniku.
Nie zawsze mamy możliwość korzystania z porcelany i wielorazowych naczyń – dlatego wybieramy jednorazowe naczynia. Staramy się, żeby to, co tylko możliwe, było biodegradowalne lub kompostowalne, choć nie zawsze nam się to udaje, bo wiadomo – nasza fundacja jest organizacją non-profit (a myślicie, że skąd mam takie nazwisko?!), a rzeczy eko kosztują sporo więcej niż nie-eko.
Nie poprzestajemy też na samym wyborze opakowań. Zachęcamy naszych gości do korzystania z własnych bidonów i termosów, a odpady segregujemy skrupulatnie, by jak najwięcej z nich mogło zostać ponownie przetworzone.
Bo nawet jeśli nie jesteśmy w stanie wyeliminować wszystkiego, co jednorazowe, to każda decyzja podjęta z myślą o środowisku ma znaczenie. I właśnie od takich małych kroków zaczyna się wielka zmiana – także ta pałacowa.
To, co najważniejsze – to myślenie o zabytku jako zasobie. Wbrew pozorom, konserwacja i zero waste mają ze sobą wiele wspólnego. W obu przypadkach chodzi o to, by nie marnować. Nie wyrzucać tego, co może służyć kolejnym pokoleniom.
Dobry cieśla wie, że spróchniała belka nie zawsze oznacza śmierć konstrukcji – czasem wystarczy wzmocnić ją w środku. Konserwator sztuki wie, że lepiej naprawić ramę obrazu niż kupić nową. A my wiemy, że dbałość o przeszłość to również troska o przyszłość.
Od kiedy powstała Fundacja Marysieńka, uczymy się każdego dnia. Uczymy się nie tylko, jak remontować dachy, ale też jak ratować świat po kawałku. Nie jesteśmy w tym idealni. Ale każda cegła, która nie trafiła na wysypisko, każdy listek, który nie został spryskany chemią, każde wydarzenie bez plastiku – to nasz mały wkład w większą zmianę.
Kiedyś pałace były symbolem bogactwa i prestiżu. Dziś mogą być symbolem odpowiedzialności, troski i nowego myślenia. Takiego, w którym historia i przyroda idą ramię w ramię. Bo przecież elegancja to nie tylko koronki i balowe suknie. To też umiejętność życia w zgodzie z naturą. A zero waste w zabytkach to nie fanaberia – to przyszłość, którą budujemy cegła po cegle. Także tutaj, w Targoszynie.
Wasza
𝓜𝓪𝓻𝔂𝓼𝓲𝓮ń𝓴𝓪 𝓝𝓸𝓷-𝓟𝓻𝓸𝓯𝓲𝓽